W ciągu ostatnich tygodni dość sporo działo się w moim życiu…
Wraz z Kadrą Polski Kobiet poleciałam do Rio na rekonesans trasy olimpijskiej, która według mnie jest ciężka, choć trafność odczuć jej trudności tak naprawdę nie była miarodajna ponieważ nie jest łatwo ocenić podjazdy, kiedy dopiero parę dni po roztrenowaniu siedzi się na rowerze.
Jedno jest pewne wiatr wzdłuż wybrzeża, sztywne podjazdy na pierwszej rundzie oraz długa góra o dużym nachyleniu w ostatniej części wyścigu wyłonią nie przypadkowych Mistrzów Olimpijskich, mam nadzieję, że i ja będę mogła i tam sprawdzić swoje siły.
Trasa zobaczona, zapisana w pamięci i na komputerze, przeanalizowana można więc zaczynać ciężką pracę i wyznaczyć cele.
Wraz z Kadrą Polski Kobiet poleciałam do Rio na rekonesans trasy olimpijskiej, która według mnie jest ciężka, choć trafność odczuć jej trudności tak naprawdę nie była miarodajna ponieważ nie jest łatwo ocenić podjazdy, kiedy dopiero parę dni po roztrenowaniu siedzi się na rowerze.
Jedno jest pewne wiatr wzdłuż wybrzeża, sztywne podjazdy na pierwszej rundzie oraz długa góra o dużym nachyleniu w ostatniej części wyścigu wyłonią nie przypadkowych Mistrzów Olimpijskich, mam nadzieję, że i ja będę mogła i tam sprawdzić swoje siły.
Trasa zobaczona, zapisana w pamięci i na komputerze, przeanalizowana można więc zaczynać ciężką pracę i wyznaczyć cele.
Jedną z dróg do ich realizacji było odbywające się w Toskanii zgrupowanie mojej ekipy.
Solidne zrealizowane mikrocykle, odświeżenie w pamięci mojej pierwszej wygranej w zawodowym peletonie, podczas podjazdów na treningu pod Volterre, sesja z mental coach’em oraz doskonalenie umiejętności stretchingu przed i po aktywności fizycznej pokazywane przez profesjonalistów, a przede wszystkim wspaniała atmosfera w ekipie sprawiły że czas płynął szybko i zanim się nie obejrzałam zgrupowanie dobiegło końca. Dwa dni w Lucce i wyjazd na zgrupowanie na Gran Canarii, który to pomógł mi zrealizować Polski Związek Kolarski za co bardzo dziękuję.