Trening na Sycylii 2017

Jak zwykle nie odzywam się i później…wyrzuty sumienia….
Trudno jest pisać co i jak u mnie…bo o czym pisać o treningach…wyścigach, które ostatnio nie były w moim wykonaniu takie jakbym chciała…
Ok…to będzie trochę wpis szczerości…bo kto mnie zna nie lubię zabarwiać mojego życia i ,,roboty ”

😉

…a raczej częściej widzę wszystko w odcieniach szczerości…
…więc z subiektywnego punktu widzenia uważam…pierwszą część mojego sezony za do…D….Y…oczywiście miałam tu na myśli słowo D…nieudany….Y…

😉

Ciągle szło tak jak iść …a raczej jechać nie powinno…
szukałam co było przyczyną i coś tam znalazłam….ale najważniejsze było odwrócić kartkę i zacząć wszystko od nowa….
ZACZĘŁAM
Po pierwsze wyjazd na Sycylie, gdzie na wysokości spędziłam 2 tygodnie…
Na wysokości czyli na wulkanie Etna….
Z 7 …czy 8 razy przejechałam finałowy podjazd wtorkowego etapu Giro d’Italia (19km pod górę)
Wykonałam kawał solidnej pracy na moich dwóch kółkach…przy ponad 30-sto stopniowych upałach była to sama przyjemność..

co prawda miałam zawsze pod wiatr i pod górę…ale to wszystko zaliczam do plusów Sycylii;)
Bo z punktu turystycznego to tereny przepiękne…ludzie sympatyczni…jednak są też minusy: w ruchu ulicznym trzeba mieć głowę wokół szyi…nigdy nie wiesz co przyjdzie do głowy innym kierowcom…a jazda motorami bez kasku to normalna rzecz…brak jest tam jakichkolwiek zasad ruchu drogowego…..
Drugą wadą są śmieci, które często leżą wzdłuż drogi….
Poza tym wyjazd zaliczam do udanych…pozytywne myślenie jest i noga zaczyna się kręcić we właściwym kierunku….a kto wie może niedługo powrócę na tę włoską wyspę:)
Na razie czeka mnie noc na lotnisku w Mediolanie….wypróbuję jako miejsce noclegowe tak zwaną komorę…box, który mieści się w terminalu lotniska…
a potem podróż do Californii…by sprawdzić się w wyścigu WorldTour

Pozdrawiam serdecznie….I Nie OBIECUJĘ kiedy napiszę bo nie chcę nie dotrzymać słowa