Trudny okres

Jak zwykle jest mi ciężko zacząć i nie mam pojęcia co mam napisać…
Bo łatwo jest pisać jak wszystko dobrze się układa…jak w twoim życiu prywatnym i kolarskim wszystko idzie i jedzie w dobrym kierunku…No cóż w moim nie szło…Ale mam nadzieję, że zarówno w jednym i drugim ja i moja rodzina pokonaliśmy już najcięższe podjazdy i teraz przed nami …jedynie prosta droga do mety…którą przekroczymy z podniesionymi rękoma 😉
No ale od początku…
Cóż po moich 19 szwach na ręce została tylko blizna…jak po ugryzieniu psa…więc darmowy tatuaż jak znalazł….
Po tej przymusowej przerwie…zaczęłam przygotowania do ardeńskich klasyków…i wszystko szło bardzo dobrze…noga kręciła się coraz lepiej z dnia na dzień…No…ale tydzień przed Amstel moja rodzina przeszła kolejną w tym roku próbę sił.
Życie mojego szwagra wisiało na włosku….Nie chcę tu wchodzić w szczegóły ale uwierzcie że nie wyobrażałam sobie być w innym miejscu niż z moja rodziną w takim momencie…
Bez chwili zwątpienia poleciałam do domu…potem jednak musiałam wywiązać się z zadań ekipy i stawić się na starcie w Holandii.
Nie jest łatwo ścigać się gdy myślami jesteś gdzie indziej…ale mogę powiedzieć, że w tym pomógł mi trening mentalny…by zapanować nad głową na te 4godziny wyścigowe…
Potem przebywałam na zgrupowaniu wysokogórskim na Teneryfie…Po zjeździe z wysokości od razu wystartowałam wyścig WWT w Hiszpanii…i cóż… każdego dnia byłam aktywna…szukając swojej szansy w odjazdach…zostałam na jednym z nich najaktywniejszą zawodniczką;)
Teraz parę dni w Lucce a potem powrót do ścigania w Anglii…
Co do sytuacji rodzinnej…powoli…bardzo powoli codziennie dostrzegamy „promyki słońca „i chyba tylko dzięki temu, że jesteśmy wszystkim dla siebie w rodzinie….i to jest nasza siła..
Chcę na koniec napisać dwa słowa do dwóch kobiet najważniejszych w moim życiu, może publiczne będzie miało to większa wartość:
Beatka, Mamusiu kocham Was i podziwiam Waszą codzienną walkę o życie osób, które kochacie… walka na wyścigach to Pikuś przy waszej sile 🙂