Moc jest :)

Już parę miesięcy minęło od mojego pierwszego startu w tym sezonie. Pierwszy start i pierwsze zwycięstwo, zapowiadało się nie źle co prawda nie mogę narzekać ale jak to ambicja podpowiada zawsze chce się więcej. No i tak Flandria przejechana na 22 pozycji, noga nie była taka jaka miała być ale jak na takie samopoczucie było nie najgorzej. W tym wyścigu uświadomiłam sobie, że moja głowa i wola walki może sporo a nie zawsze wszystko zależy od formy fizycznej  🙂
Potem przyszedł czas na Giro del Campagna, włoska etapówka, na której wywalczyłam koszulkę najlepszej góralki. Tam już czułam się o dużo lepiej, trochę odpoczynku między wyścigami zrobiło mi dobrze.

Ale Cipolini po wyścigu Trykot najlepszej góralki

Od razu z Neapolu poleciałam do Kraju Basków gdzie na klasyku 1.2.UCI Durango-Durango zajęłam 4 miejsce. Dzień po tym zaczęła się Birra, 5-cio dniowa etapówka, która rozpoczęła się krótkim prologiem, na którym niekoniecznie zaprezentowałam się z dobrej strony ale broni nie złożyłam i na kolejnych etapach byłam 10,12,6,6, a w klasyfikacji generalnej  ukończyłam ten wyścig na 9 miejscu. Najbardziej cieszy mnie to, że podczas decydujących ataków pod górę byłam w czołówce i na ostatnim etapie przez moment byłam nawet wirtualną liderką 🙂

Co prawda także pech mnie nie opuścił. W sobotę na zjeździe, zawodniczka przede mną wywróciła się na jednym z zakrętów, a ja ratując się przed kraksą miałam bliskie spotkanie z murem, potem w niedzielę parę metrów po mecie,  jeszcze na dość sporej szybkości jeden z organizatorów wyścigów wbiegł mi pod koła.

No ale wszystko skończyło się dobrze. Lód na stłuczone mięśnie i jedziemy dalej.

Trochę lodu jeszcze nikomu nei zaszkodziło :)

Pozdrawiam serdecznie 🙂