Zacznę niestandardowo…
Jak zwykle długi okres milczenia…
Co tu ukrywać …ostatni czas nie należał do najpiękniejszych…
Kraksa …a raczej kraksy na Strade Bianche nie najlepiej wpłynęły na moją formę zarówno fizyczną jak i psychiczną…no cóż ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo…jak na razie ten sezon nie należy do najłatwiejszych…ale jedno wiem…muszę robić swoje i cierpliwie czekać…
W między czasie czekając a raczej niecierpliwiąc się aż nogą zacznie podawać musiałam skoncentrować się na innych rzeczach, by właśnie to oczekiwanie nie stało się moją obsesją;)
dlatego między treningami znalazłam czas na wolontariat w schronisku dla zwierząt w Lucce i wyprowadzałam na spacery tamtejsze psiaki…uczęszczałam na zajęcia Pilates…spacerowałam pięknymi uliczkami Lukki…lub próbowałam naprawić mój miejski rower…z nie najleszym skutkiem…
Od prawie 2 tygodni jestem już w Belgii gdzie wyścigów mam pod dostatkiem..na razie bez wielkich wyników…czekam na formę, która jak mi się wydaje jest coraz bliżej…co prawda w niedzielę byłoby super zaprezentować się z dobrej strony na Flandrii…ale jak nie tu, to kto wie może za 2 tygodnie na Amstel….cóż trzymam nerwy na wodzy i czekam…głęboko wierząc, że w końcu praca zaowocuje i szczęście mnie nie ominie w odpowiednim miejscu i czasie